Ch. 15.51 |
|
|
EMAIL
FROM RYSZARD KARCZMITOWICZ , POLAND
|
1
|
Date: 19 February 2008 |
Jestem na tym zdjeciu i mam to zdjecie! Siedze w pierwszej lodzi pierwszy z lewej (z dlugimi wlosami) kolo mojego sp. brata i Mamy. W ostatniej lodzi stoi mój sp. Ojciec ( 3 od lewej bez wlosów, które stracil po tyfusie na Syberii w 1920 r.), czyli Ryszard, Jerzy, Maria i Stanislaw Karczmitowicz . Ojciec byl asystentem pocztowym w centrali i telegrafie poczty w Dawidgródku. Naczelnikiem byl p. Marcinkiewicz (opiera sie na ramionach dwóch mezczyzn). Pocztowcy grali mecz siatkówki z Pinskiem, przegrali. Byly jeszcze pojedynki lekkoatletyczne. Od ojca wiem ze wygral skok wzwyz. Do Pinska plywalismy kilkakrotnie, korzystajac ze stalego polaczenia zeglugi rzecznej, statkiem Warszawa i statkiem Piast. Na Swieto Morza przyplywala flota rzeczna stacjonujaca na Pinie, patrolujaca nasze granice. W 1939 r. poziom wód we wrzesniu byl bardzo niski co uniemozliwilo skuteczny udzial w walkach z bolszewikami. Zagarneli ja czerwoni, i w czerwcu 1941 r. po zajeciu Dawidgródka przez Niemców, podplyneli pod miasto i ostrzelali je w bialy dzien. Niemcy chowali sie za domami rozlewajac wyfasowane mleko i gubiac kartofle z menazek czego bylem naocznym swiadkiem. Ale to tylko incydent tego co przezylismy w Dawidgródku w latach 1939 -1945. Dzieki ojcu, który byl nieraz jedynym umiejacym obsluzyc centrale telefoniczna a szczególnie aparaty Morsea pracownikiem poczty, kolejne zmieniajacy sie okupanci zostawiali nas na miejscu. Z wladza radziecka
juz mial do czynienia w Omsku gdzie pracowal w telegrafie
na stacji kolejowej, a gdzie przezyl rewolucje. Po podpisaniu traktatu
w 1921 r. z Rosja Sowiecka uciekl w towarowym pociagu
do Smolenska, a pózniej na Wilenszczyzne
skad pochodzil. |
1a
|
ODPOWIEDZ od Franka Rymaszewskiego - 21 February 2008 |
Drogi Rysku! Rok pózniej, podczas tej wizyty w 1938 r., spotkanie z Wami bylo zaskoczeniem, bo wlasciwie nie pamietalem, ze Jurek mieszkal w Dawidgródku. Spotkalismy sie gdzies chyba kolo kosciola. Jurek szedl z Toba i mama. Ja szedlem sam. Rozpoznalem od razu Jurka, a on mnie. Krzyknal "Franek!", podbiegl i przylgnal do mnie. Ty sie tylko sympatycznie usmiechales. Mama od razu przypomniala o co chodzi. Trzymalismy sie z Jurkiem za reke. I tym razem mama z wdziecznosci zaopiekowala sie mna, bo bylem sam. Po ogladaniu miasteczka i tych wszystkich zawodach sportowych, bylo przyjecie w restauracji. Chyba to byla polska restauracja, bo nigdzie nie przypominam Zydów, tak bardzo widocznych w Pinsku. Malo wiedzac o zyciu, bylem zdziwiony gdy wychodzac z restauracji pan Marcinkiewicz, zamiast placic, powiedzial przy kasie " no to pózniej rozliczymy sie". Twoja Mama specjalnie zadbala o mnie w restauracji i o mój posilek, wyjasniajac sasiadom o mojej opiece Jurka na koloniach. Nie mam juz duzo sily i czasu (który robi sie coraz krótszy) na dluzsza korespondencje, wiec pozostaje z myslami o Tobie i o Twojej rodzinie z naszego polskiego Dawidgródka w Kaliszu. Serdecznie pozdrawiam. Franek Rymaszewski z Pinska. |
2 |
Date: 26 February 2008 |
Drogi Franku! List Twój przeczytalem z ogromnym wzruszeniem, lzy same cisnely sie do oczu. Jak to jest mozliwe, zeby po 70-ciu latach odnalezc kogos kto tak bliski byl i jest mojemu ukochanemu Polesiu i mojej rodzinie? A jednak jest. Strone Twoja odkryla nasza córka Ala, mieszkajaca w Poznaniu, przy okazji opracowania albumu na 50-ta rocznice slubu rodziców, czyli moja i mojej zony Wandy. To nasze spotkanie napewno bylo przed kosciolem. To byl nowy kosciól, wybudowany ze skladek naszych rodaków, a ojciec byl przewodniczacym komitetu budowy. Krzyz z wiezy zerwali Czerwoni za pomoca lin 18 wrzesnia 1939r , widzielismy to z Jurkiem na wlasne oczy. Po wykarczowaniu Polaków, ,jak to slusznie nazwales, w 1945r zniszczono wieze, a kosciól zamieniono na "dom kultury". Restauracja o której wspominasz prawdopodobnie byla Gryczyka, gdyz chodzilismy tam zawsze na lody. Z waszych kolonii Jurek mial zdjecie, spróbuje je odnalezc. Ta stacje kolejowa Dworzec odnalazlem w atlasie samochodowym Europy, nazywa sie teraz Dworec, lezy miedzy Nowogródkiem a Slonimiem. Nie wiem czy wiesz, ze nasze Polesie zostalo wlasciwie zniszczone przez wladze radziecka, czesc pólnocna od Pinska i Prypeci osuszono, powodujac stepowienie gleb, zachowala sie czesc poludniowa, do granicy z Ukraina, ale tam jest strefa skazona po wybuchu elektrowni atomowej w Czarnobylu w 1986r. W 2002r bylem w Pinsku i Dawidgródku, ale o tym napisze Ci w nastepnym liscie. Serdecznie Cie pozdrawiam i zycze zdrowia, Rysiek |
3 |
Date: 20 March 2008 |
Drogi Franku ! Przepraszam Cie za moja zwloke w pisaniu, ale bylismy w Poznaniu u Ali, zachorowal jej tesc a w poniedzialek zmarl. Pogrzeb we wtorek, Swieta beda smutne, bardzo go wszyscy lubilismy. A teraz chce Ci podziekowac za twoje zyczenia Swiateczne, za twoja opieke nad Jurkiem, za pamiec o naszych stronach rodzinnych. Twój list oraz strone w komputerze udostepnilem rodzinie Jurka, wszyscy byli bardzo wzruszeni. Z jezykiem angielskim nie mamy problemu, zapoznalem sie z twoim rodowodem, szczególnie podobalo sie nam zdjecie waszej czwórki, braci na schwal. Czy jeszcze zyja ? Zarówno Jurek jak i ja skonczylismy studia na Politechnice Poznanskiej, uzyskujac dyplom inzyniera mechanika. Nie bylo latwo, trzeba bylo równoczesnie pracowac i studiowac, co tez odbilo sie na Jurka zdrowiu, zmarl w 1996r. ; zona syn i córka mieszkaja w Poznaniu, mial troje wnuczat, my jednego Michala który jest studentem Akademii Ekonomicznej pierwszego roku. W Kaliszu wraz z zona Wanda jestesmy jedynymi Karczmitowiczami, to tez czesto odwiedzamy Poznan. Zona skonczyla Akademie Wych. Fizycz. w Warszawie, aktualnie juz nie pracujemy, narazie jestesmy zdrowi, nawet na naszym 50 leciu potanczylismy wraz z mlodzieza. Obiecalem Ci wrazenia z mojej wizyty na Bialorusi w 2002 r.ale nie chce psuc nastroju swiatecznego zarówno Tobie jak i sobie, napisze w przyszlym tygodniu. Przesylamy Tobie oraz rodzinie zyczenia spokojnych i pogodnych Swiat Wielkanocnych, a Tobie Franku szczególnie zdrowia, które jest tak Ci potrzebne. Rysiek z Wanda i cala rodzina. |
4 |
Date: 2 April 2008 |
Drogi Franku! Twój list z pochwala naszego wnuka przeslalem Michalowi. Ja z komputerem mam do czynienia od dwóch lat i czasem musze korzystac z jego pomocy. Z tym wyjazdem na Bialorus w 2002 r. bylo tak; namówilem kolege, zalatwilem vouchery turystyczne w biurze turystycznym Kalinka w Warszawie i pojechalismy. Problem polegal na tym, ze mielismy wpisane miejscowosci gdzie mozemy jechac i w jakich hotelach mamy sie zatrzymac, byl to Minsk i Grodno. Ale ja kierowalem sie do swojego celu - Dawidgródek, dlatego po przejechaniu pociagiem Bugu z Terespola wysiedlismy w Brzesciu. Koszmarny lokalny pociag, brudny, wszystkie elementy poodkrecane, pourywane, kontrole celne, walka z handlem w ruchu przygranicznym, szczególnie z przemytem alkoholu i papierosów. Korupcja powszechna. Po kilku godzinach wsiedlismy do pociagu dalekobieznego do Minska przez Pinsk i tu wysiedlismy. Tu tez wysiadla brygada pijanych, wszczynajacych ze soba bójki robotników. Odrazu poszlismy do dworca autobusowego, obok. Autobus do Dawidgródka mielismy rano ok. 9. Postanowilismy zanocowac w Pinsku. Szybko udalismy sie do hotelu Prypec niedaleko portu rzecznego. Mial on dwie kategorie pokoje tansze ok 15 dol. za dobe od osoby i ok 40 dol w nowszym skrzydle. Wzielismy tansze na 2 doby, oplata z góry. Nie bede opisywal jaka to byla ruina, ale sami tak wybralismy, na szczescie spalismy tam tylko jedna noc. Pierwszy zadzwonil na komórke Michal z pytaniem gdzie jestesmy, powiedzialem ze w Pinsku i to byl nasz ostatni kontakt z Polska. Pod wieczór wyszlismy na spacer po miescie. Nie wzialem aparatu fot. , aby nie zwracac uwagi na siebie, bo urzedowo mielismy wyznaczona inna trase, wciaz mialem obawy, ze nas zawróca i odstawia do granicy, a ja nie zobacze swojego rodzinnego Dawidgródka. Wrazenie ogólne : miasto czyste, ploty i sciany nie popisane tak jak to spotyka sie u nas, cisza i spokój na ulicach, na bulwarze nad Pina mlodzi ludzie na lawkach grupkami popijaja piwo, spiewaja smutne melodie przy akompaniamencie gitary. W porcie jeden stateczek wycieczkowy, zadnych turystów (a to byl czerwiec), zagadnelismy zaloge o rejsy, chetnie ale musi byc grupa, albo 50 dol. to nas przewioza po Pinie, zrezygnowalismy. Woda w rzece czarna, cuchnaca. Spacerujac po bulwarze natknelismy sie na lodz patrolowa z flotylli pinskiej, ustawiona jako eksponat muzealny. Wstapilismy do kosciola przy ul. Lenina, akurat odprawial ksiadz nabozenstwo wieczorne, celebre w jezyku polskim, a kazanie i ogloszenia w jezyku rosyjskim, a moze bialoruskim, nie pamietam. Po powrocie do hotelu próbowalem dodzwonic sie do domu, bezskutecznie. Zarówno w hotelu jak i w miescie uderzyla nas cisza, spokój i brak zycia wieczornego, nie mówiac o nocnym. W pokoju wypilismy herbate, zjedlismy kanapki z domu i poszlismy spac. CDN. Pozdrawiam Rysiek. |
5 |
Date: 16 April 2008 |
Drogi Franku !
W ostatnim liscie opisalem Ci moje wrazenia z pierwszego dnia pobytu w
Pinsku. Na drugi dzien od rana udalismy sie na dworzec
autobusowy skad o godz. 8 odjezdzal autobus do Dawidgródka.
W czasie jazdy poznalismy poznalismy mieszkanke Pinska jadaca do rodziców
w Dawidgródku. Byla rozmowna i jakby zaskoczona tym, ze ktos po
57 latach nieobecnosci chcial tu przyjechac z wizyta. Dla mnie to bylo
wielkie przezycie, juz w czasie jazdy krajobraz za oknem przypominal mi
lata dziecinstwa. Równiny porosniete wspaniala trawa, lasy na horyzoncie,
rzeki, rozlewiska wodne, wszystko tak bliskie mojemu sercu. Czerwcowy
sloneczny dzien, równa asfaltowa szosa, wszystko to sprawilo, ze
2 godzinna podróz minela blyskawicznie, jechalismy przez Fiedory,
gdzie kierowca zarzadzil 30 minutowa przerwe na papierosa. Tu zrobilismy
pamiatkowe zdjecie z nasza towarzyszka podrózy, a dalej przez Stolin
wprost do Dawidgródka, w sumie ok. 70 km. Jakies
2km przed miastem zauwazylem po lewej stronie plynaca równolegle
do naszego kierunku jazdy rzeke o golych nie porosniety brzegach, podjezdzalismy
od strony zach. Nasza towarzyszka powiedziala mi ze to Horyn.
Dziwne, ja tu nigdy rzeki nie widzialem, ale na dalsza rozmowe nie bylo
czasu, trzeba bylo wysiadac, bo autobus jechaldalej do Turowa. Bylem jak
to sie teraz mówi skolowany. Wszyscy podrózni którzy
wysiedli, szli zgodnie w kierunku miasta, a my z nimi. Zaczalem rozgladac
sie po okolicy. W kierunku pold. zach. ujrzalem znajomy widok - wielka
lake, a na horyzoncie las, gdzie chodzilismy z Jurkiem do lesniczówki,
gdzie w czasie wojny mieszkala nasz ciocia Hela, nauczycielka
z pobliskiej wsi Olszany. Czy to Borek
? zapytalem nasza znajoma. Tak, potwierdzila. Od razu wiedzialem, ze jestesmy
na drodze prowadzacej do ulicy przy której pierwszy z prawej stal
dom, gdzie mieszkalismy w 1945 r, i skad w czerwcu na
poleskich furmankach, wyruszylismy do stacji kol. Lachwa.
Stanalem tu z kolega, pozegnalismy nasza towarzyszke podrózy. Domek
zachowal sie nietkniety. CDN. |
6 |
Date: 9 May 2008 |
Drogi Franku! Bylismy
z rodzina nad polskim zimnym Baltykiem, przeziebilem sie, odchorowalem
i dopiero dzisiaj moge pisac o mojej wizycie w Dawidgródku.
Otóz stojac przed tym domkiem mialem nadzieje, ze gospodyni, mloda
bezdzietna Poleszuczka, której maz poszedl na wojne, jeszcze zyje,
postanowilem wejsc do srodka. Niestety, zastalem tam kobiete lat ok. 30,
od której niczego sie nie dowiedzialem, a w ogóle nie moglem
sie z nia dogadac, chociaz bialoruski i rosyjski jezyk nie stwarzaja mi
zadnego problemu. Wyszedlem, rzucilem okiem na otoczenie, sasiedzi wszyscy
mieszkali w nowych murowanych domkach z ogródkami. Wiekszosc ludzie
mlodzi nie bardzo sklonni do rozmowy. Ruszylismy dalej, zauwazylem, ze
rozbudowa miasta nastapila na obrzezu, w formie domków jednorodzinnych.
Postanowilismy udac sie do szkoly. I tu moje ogromne zaskoczenie - wszystko
co zachowalem w pamieci jako duze i odlegle, po 57 latach okazalo sie
bliskie i male. Stanelismy na dziedzincu szkolnym, gdzie we wrzesniu 1939
r. zegnalismy wujka Romka, nauczyciela z pobliskiej wsi
Olszany, oficera rezerwy WP. Tu tez w czerwcu
1939 r. razem z Jurkiem mamy zdjecie z uroczystosci
zakonczenia roku szkolnego. W czasie gdy opowiadalem o tym koledze, z
gmachu wyszedl wysoki ok. 40 letni mezczyzna, brunet z wasikiem, przedstawil
sie jako zastepca dyrektora szkoly - Mikolaj. Zaprosil
nas do srodka do gabinetu dyrektora, który przyjal nas uprzejmie.
Jak uslyszal, ze przyjechalem do swojego rodzinnego miasta po 57 latach,
zaprosil nas na nocleg do swojego domku, a do zwiedzania miasta dal nam
swój samochód i opiekuna, a jednoczesnie kierowce Mikolaja.
Nie bardzo chcialem jezdzic po miescie, wolalem chodzic i odwiedzac znane
mi miejsca i domy, ale Mikolaj szedl nam na reke robiac czeste postoje.
Musze wyjasnic, ze wskutek pozarów i dzialan wojennych zarówno
partyzantki jak i dzialan frontowych 8 razy zmienialismy miejsce zamieszkana,
az w koncu caly nasz dobytek moglismy zmiescic na jednej furmance (podwodzie)
i to dzieki pomocy nielicznych rodaków, którzy z nami pozostali
w Dawidgródku po wybuchu wojny. CDN |
7 |
Date: 22 May 2008 |
Witam Cie Franku
! Ciesze sie, ze moje wrazenia z pobytu na Polesiu uznales za interesujace,
wobec tego kontynuuje: Pierwszym miejscem gdzie Mikolaj
nas podwiózl byla tak zwana Góra Zamkowa.
Chodzilismy tam z rodzinami pocztowców na majówki.
Mozesz ja zobaczyc na zdjeciu wraz z plonaca cerkwia. Przez wszystkie
lata przedwojenne i powojenne prowadzono tam prace archeologiczne, gdyz
w 1936r odkryto tam pierwsza osade-gród obronny z fosa zalozony
przez ksiecia Rusi Wlodzimierskiej - Dawida Igorowicza na przelomie wieku
XI i XII. Wlasnie w 2000r obchodzono 800 rocznice powstania grodu. Z tej
okazji postawiono pomnik tego ksiecia na centralnym placu miasta, który
powstal w wyniku dzialan partyzantki zarówno oddzialów polskich
jak i sowieckicch. Po wojnie nie odbudowano tego centrum, powstal plac,
park i pomnik Lenina naprzeciwko cerkwi, która ocalala przed zniszczeniem.
Otóz dzialalnosc wszystkich uczestników prac wykopaliskowych
na Górze Zamkowej (archeologów, mlodziezy szkolnej, pionierów),
wplyw opadów, wszystko razem doprowadzilo do rozkopania i rozmycia
Góry, która przed wiekami byla usypana przez zalozycieli
grodu w celach obronnych, oraz jako zabezpieczenie przed powodziami, które
nieustannie nawiedzaly okolice i samo miasto. Dla informacji podam, ze
w ramach prac wykopaliskowych prowadzonych w 1936r pod
kierunkiem dr. Jakimowicza odkryto drewniana zabudowe
miejska, ulice, domy, groby, kaplice. Ze smutkiem i zaduma opuscilem to
miejsce. CDN. Date: 2 July 2008 |
8 |
Date: 14 July 2008 |
Witaj Franku ! Cieszy mnie,
ze jakos sobie radzisz, moze jak nadejdzie wiosna to poczujesz sie lepiej.
Chociaz 20 st. Celsjusza w Sydney nie wskazuje na zime, która jest
teraz w Australii. A teraz cd. rewizyty -- |
9 |
Date: 26 August 2008 |
Drogi Franku ! Nie mam od Ciebie zadnej wiadomosci, czy to ma zwiazek z Twoim zdrowiem? Napisz kilka slów. Ja zaniedbalem sie, ale to przez Olimpiade w Pekinie, jako kibic siedzialem przykuty do telewizora. Teraz chce zakonczyc moje opowiadanie o pobycie w Dawidgródku. Na koniec naszego
objazdu po miescie zatrzymalismy sie przed poczta, gmach w ruinie, okna
i drzwi zabite deskami. Odwiedzilismy cerkiew, koszary KOP-u, gdzie obecnie
miesci sie baza remontowa maszyn rolniczych. Na zaproszenie dyrektora
szkoly zatrzymalismy sie u niego na nocleg. Gospodarz przyjal nas poczestunkiem
zakrapianym wódka o nazwie ,, Nowa Era ". Wino, które
przynioslem, nie bylo potrzebne. Jako piatego uczestnika przedstawiono
nam ,, spiecjalist po komputieram". Rano wraz z córka dyrektora,
autobusem odjechalismy do Pinska. Ostatni raz rzucilem
okiem na zabudowania, glównie domki jednorodzinne, kryte azbestowym
eternitem. Gmachów w centrum, zniszczonych w czasie wojny nie odbudowano.
Pozostal wielki skwer na którym postawiono 2 pomniki - Lenina
i ostatnio kniazia Dawida Igorowicza, a w poblizu wsadzono,
jak mi powiedzial kierownik muzeum ,, Drzewko Wolnosci". W Pinsku
zabralismy nasze plecaki z hotelu i pociagiem udalismy sie do Brzescia.
Nasz pociag spóznil sie okolo 10 minut, a lokalny do Terespola
odjechal. Taksówka za 3 dol. pojechalismy na przejscie dla samochodów,
poprosilismy mlode malzenstwo bialorusinów z Minska o podwózke
do Terespola. Po 4 godzinach oczekiwania przekroczylismy
granice, a za 5 dolarów tym samym samochodem podwieziono nas do
hotelu w Bialej Podlasce. Pozegnalismy serdecznie tych
mlodych ludzi i weszlismy do czysciutkiego, schludnego hoteliku, gdzie
od razu zadzwonilem do wielce zaniepokojonej i znerwicowanej mojej rodziny.
Udalo sie !! Franku, Pozdrawiam Cie serdecznie, zycze zdrowia i oczekuje Twojego maila --- Rysiek |
This pop-up window is part of the Rymaszewski genealogical website which can be retrieved by copying the following address into your internet browser. http://www.rymaszewski.iinet.net.au |